wtorek, 8 września 2015

Nosidło Tula

Wybór nosidła wcale prostą sprawą nie jest, zwłaszcza, kiedy zamierzamy nosić w nim dziecko częściej, niż tylko sporadycznie, a nawet nosząc od czasu do czasu, trzeba zwrócić uwagę na to, do czego dziecko wkładamy. Ważne jest ułożenie dziecka w takowym i wcale nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy, żeby pewne rzeczy zobaczyć i ogarnąć samemu. Ważne jest też, żeby nam rodzicom było wygodnie, w końcu na nas spoczywa cały, niemały ciężar. Nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy widzę malutkie dzieciaczki, wiszące przodem do świata, a cały ciężar spoczywa na ich narządach płciowy... Gołym okiem widać, że coś jest nie tak. Nie jestem specjalistą, ortopedą, ale zdrowy rozsądek podpowiada mi,że to nie może być dla dziecka dobre. 

Piękną akcję propagującą zdrowe noszenie dzieci zrobiła Matka Córek! Hasztag #nicminiewisi obiegł internet, jednak w dalszym ciągu jest gros kobiet, które uznają tylko swoje zdanie i nawet po zwróceniu uwagi na problem, obstają przy swoim twierdząc, że przecież chcą dla dziecka jak najlepiej... ale wisiadła nie zmienią... Nie rozumiem :)

Wracając do naszego nosidła... Na Tulę zdecydowałam się dlatego, że jest dobra i zdrowa dla dziecka (trochę się oczytałam i mam nadzieję, że faktycznie tak jest;)), a przy okazji ma bardzo niebanalny design. W końcu noszę ją na sobie to też chciałabym coś z tego mieć ;)
Cena 465 zł, sporo, naprawdę sporo. Ciułałam na nią dość długą chwilę, ale nie żałuję ani złotówki jaką wydałam. Zamawiałam na stronie gomama.pl ze względu na duży wybór wzorów i darmową wysyłkę. Dodam, że ekspresową, a i gratis cukierki i notes dostałyśmy, no i odręcznie napisany list ;)


Tula zrewolucjonizowała moje życie. Przyznaję, że jestem raczej z tych leniwych, którzy na myśl o całej wyprawie, pt. wózek, torba, pies, dziecko, po prostu rezygnują. Teraz nie mam wymówki, pakuję Różę do nosidła i śmigam... I tak oto:
Oddałam książki do biblioteki (wypożyczyłam jeszcze będąc w ciąży).
Nie dzwonię do taty, żeby kupił i przyniósł mi śmietanę do obiadu, kupuję sama.
Nie dzwonię do męża, żeby jadąc z pracy załatwił milion spraw dla mnie, załatwiam sama.
Wychodzę z psem... Sama :P

I tak mogłabym pewnie jeszcze trochę powymieniać.
Róża nosidło uwielbia, jeszcze się nie zdarzyło, żeby w nim zapłakała, czy była marudna. siedzi i ogląda świat. Jak była mniejsza dość często nosiliśmy ją w chuście, teraz jej motanie jakoś mnie przeraża i ze względu na szybkość i wygodę przeszliśmy na nosidło. W czasie ciąży nabawiłam się problemów z kręgosłupem i często po prostu czuję bój nosząc dziecko na rękach. W nosidle jest dużo wygodniej, moje plecy nie doskwierają. Jedyna wada, jaką odnalazłam, to to, że kiedy dziecko noszę z przodu, z tyłu ocierają mnie paski (być może mam coś źle naciągnięte i podregulowane?). No i nie jestem w stanie sama załadować dziecka na plecy, przynajmniej nie mam jeszcze pojęcia jak to zrobić :)

Polecam Wam zajrzeć do Matki Córek, zwłaszcza jeśli stoicie przed wyborem nosidła. To matka taka jak każda z nas, która dla dziecka chce jak najlepiej i jak najlepiej wykorzystuje swoje doświadczenie i wiedzę. Poniżej zamieszczam kilka linków do jej wpisów, które były mi w jakimś stopniu pomocne :)







 

środa, 12 sierpnia 2015

To jak to jest z tym terrorem?!

Chodzi za mną ta notatka od dłuższego czasu... A w zasadzie od czasu, kiedy przestałam karmić piersią. I już w tym momencie, kiedy to piszę, mój umysł obsesyjnie wyobraża sobie, że wszystkie mamy to czytające zadają sobie pytanie... A dlaczego nie karmi piersią?! Toż to najlepsze! 
Tak, czuję się sterroryzowana!
Wszystkie kampanie, które mają na celu propagowanie karmienie piersią wśród matek są świetne, wszystkie mamy, które pokazują jakie piękne jest karmienie i ile pożytku dla dziecka z tego płynie są super... Tylko dlaczego mam ciągle wrażenie, że spory odsetek mam, które niestety z różnych przyczyn swoich pociech własnym mlekiem nie karmi, może czuć się tym wszystkim zaszczuta?
Nie karmimy się z Różą już ponad dwa miesiące. Nie była to moja decyzja, natura sama zadecydowała i pokarm praktycznie zanikł. Nie będę się wgłębiać, zaczęła się era mleka modyfikowanego... Róża niespecjalnie chyba odczuła różnicę, za to ja ryczałam po kątach z rozpaczy, że robię dziecku krzywdę. Jaką krzywdę?! 
No właśnie... racjonalna część mnie mówi mi, że to nic złego... A emocjonalna szaleje.

I teraz pytanie... Czy to ze mną jest coś nie tak, czy też dość agresywne kampanie odsuwające na margines mamy podające mm mogły spowodować w mojej głowie taką sieczkę?

Przy okazji natrafiłam na dyrektywę unijną dotyczącą marketingu produktów zastępujących mleko kobiece, bo cena mleka może wykończyć, zwłaszcza tego DHA.

Artykuł 8, punkt 3.

Producenci i dystrybutorzy mleka początkowego nie powinni dostarczać do powszechnego stosowania lub bezpośrednio do kobiet ciężarnych, matek niemowląt lub członków ich rodzin, bezpłatnych lub o obniżonej cenie w / w produktów, próbek produktów lub innych przedmiotów w formie upominków, także pośrednio przez system opieki zdrowotnej lub pracowników służby zdrowia.


Rozumiem, że  rozdawanie próbek nie jest najlepszym pomysłem, ale dlaczego na mleko początkowe nie można zrobić promocji? Czy naprawdę mamy karmiące z radości, że w Realu 15% rabatu na mleko, odstawiłyby pociechy od cycka i pobiegły na zakupy?! Nie.  Mleko początkowe kupują mamy, które już podjęły decyzję, a często po prostu zostały do niej zmuszone.

I teraz powinny odezwać się głosy mówiące, że nie ma złego pokarmu, że każda kobieta jest w stanie karmić piersią itd. Może i tak jest, ale poradni laktacyjnych u nas jak na lekarstwo, w niektórych szpitalach po porodzie otrzymamy pomoc, w  innych co najwyżej złe spojrzenie i tekst typu "no niechże Pani przystawi to dziecko, bo płacze i płacze". Początki nie są łatwe, później niby z górki, ale łatwo popełnić błędy, a żeby ich uniknąć brak fachowej wiedzy wokoło. 
Leżałam z dziewczyną, która po cesarce nie miała ani kropli pokarmu. Nocami siedziała z laktatorem, w ciągu dnia przystawiała dziecko co chwila do piersi, wypijała baniaki wody, parzyła herbatki laktacyjne i stosowała różne inne czary... I nic... I niech mi ktoś powie, dlaczego ta dziewczyna ma być gorsza od tych, którym się udało i karmią. Zrobiła wszystko co w jej mocy. W nagrodę za starania, może wydać 400 zł miesięcznie (jak nie więcej, jeśli jej dziecko okaże się alergikiem) na mleko.

Trudny to temat, nawet notatkę ciężko mi skończyć jakoś konkretnie. Powstała chyba trochę terapeutycznie, żebym w końcu przestała się obwiniać. Może w końcu przestanie mnie boleć widok innych mam karmiących swoje pociechy? :)

 A jak jest lub było z Waszym karmieniem? Trochę chyba bez ładu i składu znowu do Was piszę, ale jak zwykle Róża gryzie kable, więc o skupieniu się tylko na tym mogę pomarzyć :)


sobota, 4 lipca 2015

Hand Made

Czyli czego bym nie miała, gdyby nie instagram i inne portale społecznościowe.
W internecie aż roi się od piekielnie zdolnych osób! A od kiedy sama zaczęłam coś tworzyć, większą uwagę zaczęłam zwracać na pracę innych... Bo czy nie lepiej jest kupić coś niepowtarzalnego, czego nie znajdziemy na co drugiej wystawie sklepowej z artykułami dla dzieci?
Póki co, to co kupuję cieszy moje oko... Nawet się nie oszukuję :D Róża co najwyżej pogryzie albo uleje na te rzeczy ;) Ale jeszcze chwilka... i mam nadzieję, że doceni jak mama ich piękno i niepowtarzalność :)
A poniżej kilka z wielu rzeczy, które matka nakupiła ;)

Łapacz oczywiście mojej roboty ;)



czwartek, 2 lipca 2015

Instamama...

Pomysł na ten wpis wpadł mi do głowy, po publikacji na portalu eDziecko tekstu o instamamach właśnie. W materiale pojawił się mój profil na instagramie, co może i cieszy, ale kiedy się spojrzy na komentarze, daje do myślenia :)

Profil na instagramie założyłam z myślą o moim drugim blogu, który prowadzę już od kilku lat, a który ostatnio zdecydowanie za bardzo zaniedbałam - http://magiaksiazki.blogspot.com/ 
W zamyśle miało być to konto, na którym będą pojawiać się książki i wszystko co z nimi związane... Ale jak to w życiu bywa, kilka rzeczy się po drodze zmieniło, więc i konto na instagramie doświadczyło zmiany. Ciąża, dziecko, łapacze... 

Okazało się, że to miejsce gromadzi naprawdę wiele sympatycznych instamam! Matki wspierają inne mamy, doradzają sobie wzajemnie. Na instagramie można znaleźć naprawdę wiele ciekawych inicjatyw, czy twórczych osób. Gdyby nie to konto, pewnie nigdy bym do nich nie trafiła! I owszem, to wciąga, nawet bardzo. Można by to uznać za zarzut. Ale uczyniło moje życie ciut ładniejszym. Zwracam teraz większa uwagę na całą otoczkę, staram się, żeby było wokół mnie po prostu ładnie. I to nie tylko do zdjęcia, ale cały czas. Instagram być może pokazuje wszystko w bardziej kolorowym świetle, w końcu nie przyznam się, ile razy za obiektywem aparatu płaczę ze zmęczenia czy złości. Ale blog i to miejsce motywują do pracy nad sobą, nad zdjęciami, łapaczami, a spory odzew z Waszej strony daje kopa do działania. 
Nie wiem co za kilka lat powie moja córka na swoje zdjęcia w internecie. Jeśli zażąda ich usunięcia, zrobię to, a póki co, staram się je robić jak najlepiej, żeby podzielić się z Wami tym pięknym czasem jakim jest macierzyństwo.

A instamamy to po prostu fajne babki :) I chwała Wam za to, że jesteście :)

https://instagram.com/magiaksiazki


A już niebawem, pokażę Wam moje ulubione instamamy :)

czwartek, 25 czerwca 2015

"Różnimisie", "Robimisie" Agata Królak



Trochę miałam wcześniej opory przed pisaniem o literaturze dziecięcej, ale moje dziecko rośnie, łatwiej je teraz zainteresować książeczkami. A w końcu któż lepiej niż Róża zweryfikuje czy coś jest godne uwagi, czy nie!
Na pierwszy ogień dwie pozycje, które w zachwyt wprawiły mamę! Jakoś wydania, ilustracje i prosty przekaz sprawiły, że zapałałam chęcią posiadania tychże książeczek. Jaka byłam szczęśliwa, kiedy moja córeczka wykazała nimi zainteresowanie! Powiedziałabym, że wręcz oszalała z radości. 

"Różnimisie" w prosty sposób pokazują i przede wszystkim uczą dzieci różnic. Misie pomagają ogarnąć przeciwieństwa. Mamy więc smutnego i wesołego misia, brudnego i czystego, czy np. silnego i słabego. Ilustracje stylizowane na dziecięce rysunki z pewnością przemówią do dzieciaków, wyglądają w końcu jakby wyszły spod ich ręki. 

"Robimisie" z kolei, to książeczka, dzięki której dowiemy się, czym misie się zajmują. Za pomocą atrybutów, charakterystycznych dla danego zawodu, zamieszczonych na każdym rysunku, dziecko poznaje trochę świat dorosłych. Wydaje mi się, że książeczka to świetna podkładka, kiedy przyjdzie czas wyjaśniania latorośli, gdzie mama i tata znikają na kilka godzin.

Książeczki przeznaczone dla grupy wiekowej +3, ale jak możecie zobaczyć na obrazkach poniżej, moje +5m świetnie się przy nich bawi.
A jako, że strony z twardej tektury zrobione, to i pogryźć sobie można ;)

My polecamy i czekamy na więcej!











Wydawnictwo: Dwie Siostry

wtorek, 23 czerwca 2015

Pierwszy ząb! Czyli w kalejdoskopowym skrócie o tym, co u nas słychać.


Długo milczałam, zawalona pracą nad łapaczami. Nie dajecie mi chwili oddechu! Nie przypuszczałam, że mogą się one aż tak podobać i każdy taki sygnał od Was bardzo mnie cieszy :)

A co u nas? Ha! Dzieję się, dzieje! Nadeszła chwila, żeby łóżeczko opuścić piętro niżej... Róża chociaż nie siedzi jeszcze, potrafiła się wspiąć po szczebelkach i przechylić na druga stronę... Tak więc mały uciekinier został spacyfikowany!

Pojawił nam się też pierwszy ząbek. Skończyły się przespane noce... Ale chyba nie możemy narzekać, bo mamy wesołe i skore do zabawy i poznawania świata dziecko.

A co u mnie? W końcu przełamałam opór przed wychodzeniem z domu! Mniej więcej do trzeciego miesiąca miałam z tym problem, stresowała mnie myśl, że dziecko zacznie płakać, że będę musiała karmić itd. Strach zupełnie dla mnie teraz niezrozumiały, towarzyszył mi naprawdę długo. Na szczęście ten etap mamy już za sobą...

Problem, który nas niestety nie opuszcza to ulewanie. Lekarze mówią, że to normalne i się unormuje... Szkoda tylko, że jeszcze chwila i kanapę będę miała do wymiany, bo przestanie się opłacać jej pranie :)

Często słyszę pytania o relację Róży i Znajki... No cóż... Śmiało mogę powiedzieć, że Znajka jest ulubiona zabawką Róży :D Pies na widok dziecka bierze "łapy za pas" i zwiewa gdzie pieprz rośnie, z kolei Róża na widok psa potrafi się przemieścić z jednego końca pokoju na drugi w takim tempie, że się zastanawiam czy to normalne w jej wieku... Niestety Znajka cierpi na kontaktach z dzieckiem, bo jak Róża złapie, to po prostu musi zaboleć :)

I tak w kilku zdaniach przypominam, że w blogosferze istnieję, chociaż ciągle szukam swojego pomysłu na to miejsce :)

A już niebawem postaram się zamieścić post, w którym pokażę masę zdjęć łapaczy, które dla Was robiłam :)

piątek, 8 maja 2015

Wyniki konkursu z twojemeble.pl!



Bardzo chciałam, aby każde ze zwycięskich zdjęć otrzymało preferowaną nagrodę... Niestety nie było to możliwe, ale mam nadzieję, że mimo wszystko obdarowani będą zadowoleni!

Łapacz snów wędruje do Kasi Barbachowskiej za świetną dostawkę do łóżka.



Porcelanowy kubek termiczny Sagaform trafia do Karoliny Ubych. Zazdroszczę takiego fotela do karmienia!

 Torebka żółta z trzema robotami Snack Rico Iris do Marty Rajchel


I na koniec Zegar ścienny, który trafia do Izabeli Jarosiewicz



Czekam na dane do wysyłki!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Kosmetyczka mamy...

... Czyli jak szybko doprowadzić się do stanu umożliwiającego pokazanie się innym ;)

Czy tylko ja tak mam, że jak już nałożę co trzeba na twarz, to poprawia mi się samopoczucie, wzrasta pewność siebie i po prostu jakoś tak przyjemniej się robi?

Zwłaszcza teraz! Kiedy z reguły cienie pod oczami zajmują całą twarz! ;)

Mam swój kosmetyczny niezbędnik, który ratuje mnie niemal codziennie. Zdjęcie zrobione ponad rok temu, ale w zasadzie nic się przez ten czas nie zmieniło. Świadczy to jedynie o tym, że trafiłam na kosmetyki idealne dla siebie, które bez wyrzutów sumienia mogę polecać innym.

Tusz Growing Lashes Wibo. Kosztuje grosze, a lepszego jeszcze nie znalazłam! Zużyłam ich już chyba z dziesięć sztuk. Pogrubia, wydłuża, podkręca, nie kruszy się... Czego chcieć więcej?

 Kremu CC Boujoris używam naprzemiennie z podkładem 123 perfect. Obydwa specyfiki powodują, że znikają drobne przebarwienia, wyrównuje się koloryt i przede wszystkim...twarz wygląda na wypoczętą (przy dziecku taki efekt jest jak najmilej widziany!).

Do podkładów dorzucam krem cc Bourjois pod oczy i mogę udawać, że się wyspałam ;) Ostatnio do kosmetyczki trafił też korektor marki Sephora, który równie gorąco polecam!

Róż Bourjois... Wbrew pozorom, to nie jest wpis sponsorowany! Ja po prostu lubię produkty tej marki :) Chociaż to cudeńko wyparł ostatnio róż Collistar. Uwielbiam obydwa!

W kwestii makijażu oczu jestem raczej oszczędna, ale kiedy przychodzi co do czego, to oprócz tuszu na powiekach obowiązkowo pojawia się L'Oreal super liner Perfect slim. Nigdy nie umiałam sobie zrobić precyzyjnej kreski, a z tym pisakiem wychodzi mi to zawsze!
Na wielkie wyjścia cienie do powiek L'Oreal :)

Usta to już od dawna, niezmiennie moja ukochana szminka Rimmel Kate nr 101. Wystarczy maźnięcie i już mam lepszy humor!
Do zadań specjalnych używam Carmex, który wiecznie gdzieś mi się zapodziewa. Ot taka jego uroda. Lubię to lekkie mrowienie na ustach :) Do tych dwóch specyfików dorzucam błyszczyk Coliistar i osiągam pełnię szczęścia ;)

A jakie są Wasze pewniaki? :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Momenty...

Jakie chwile lubię ostatnio najbardziej? Pewnie te, kiedy z filiżanką kawy mogą usiąść w spokoju, wiedząc, że dziecko śpi, pranie jest wyprasowane, a mąż najedzony. Momenty, które uwielbiam! Głowa odpoczywa, a organizm się regeneruje...
A jeszcze bardziej lubię Instagram, który mnie mobilizuje, żeby te momenty były piękne i żebym je mogła w ciekawy sposób zatrzymywać. Takie moje miejsce w sieci, które daje kopa do działania i zrobienia czegoś ze sobą i dla siebie. Miejsce w sieci, które inspiruje, gdzie mogę się poradzić i coś pokazać...
Zapraszam do podglądania :)











środa, 15 kwietnia 2015

Trzy miesiące za nami!

Przeżywam ostatnio spory kryzys. Zmęczenie i brak czasu dają mi się we znaki. Odkrywam co znaczy być robotem wielofunkcyjnym. Zadziwia mnie coraz częściej, ile można zrobić w 10 minut!
Róża to dziecko, na które raczej nie można narzekać. Płacze standardowo, do niedawna przesypiała noce, dużo się uśmiecha, dzięki czemu szybko zapominamy o cięższych momentach. Dlaczego więc matka przeżywa kryzys? 
Odnalezienie się w nowej roli nie jest łatwe. Macierzyństwo wbrew pozorom nie jest kolorowe i usłane różami. Nadmiar kilogramów po ciąży, wypadające włosy, problemy z karmieniem, ciągłe niewyspanie i zmęczenie i przede wszystkim brak czasu na cokolwiek, powodują, że łatwo się zagubić. Po początkowej euforii, pojawiają się momenty zwątpienia. Cudownie jest śledzić postępy własnego dziecka. Uwielbiam odkrywać, że Róża osiągnęła kolejny poziom... A to złapie zabawkę, a to włoży ją do buzi, a to gęga godzinami, sama przewraca się na brzuszek i z powrotem. Jestem z niej naprawdę dumna! Cieniem na to wszytko kładzie się jednak fakt, że ja sama na długo stanęłam w miejscu. Przynajmniej jeszcze kilka chwil temu tak mi się wydawało.
Zaczęłam więc szukać pozytywów, udowadniać sobie, że w tym wszystkim ciągle jest miejsce na MNIE, tak po prostu, bez samolubstwa. O dziwo pomagają mi drobnostki takie jak szminka na ustach czy jakieś nowe ubranie. Bo pewnie nie tylko ja w pierwszej kolejności pędzę na dział dziecięcy? A jakaż to odmiana kupić jednak coś dla siebie! A jak cudownie było wybrać się do fryzjera!
Na początku miałam spore opory, żeby korzystać z pomocy innych. Jakoś nie po kolei ułożyło mi się w głowie, że w ten sposób okażę słabość. Ale jaka to ulga, kiedy ktoś zostaje z dzieckiem i można chociaż na godzinę wyjść samemu z domu! Albo, kiedy tata bierze córkę, a mama może... nie nie, nie posprzątać! Może coś zrobić dla siebie! Drobnostki, których chwytam się niczym tonący! I chociaż zdarza mi się, że ze zmęczenia nie jestem w stanie wstać w nocy do dziecka, albo że po prostu płaczę z bezsilności, to powoli, powolutku znajduję własną ścieżkę. 

A co u Róży?

  • Śpi w ciągu dnia niewiele.
  • Odkryła, że pozycja przodem do świata, to najfajniejsza z możliwych pozycji do noszenia...
  • Gęga i uśmiecha się do rodziców o 4 nad ranem, bo to najlepszy na to czas.
  • Powoli ogarnia, że jak coś trzyma w rękach, to najlepszym na to miejscem jest buzia.
  • Razem z szumisiem terroryzuje rodziców, którzy starają się temu torrorowi nie ulegać.
  • Po trzech miesiącach na butelce z odciąganym mlekiem, odniosła sukces i wróciła do piersi!
  • Uwielbia oglądać czarno białe filmiki, przeznaczone dla małych dzieci na youtubie.
  • Zmieniła rozmiar na 62-68, chociaż taki z niej chudzielec, że spodenki wszystkie z niej lecą.
  • Coraz mniej ulewa! 

Małe, wielkie zmiany!







Przypominam o trwającym konkursie!

http://poczatkujacamama.blogspot.com/2015/04/konkurs-z-twojemeblepl.html

niedziela, 12 kwietnia 2015

Konkurs z twojemeble.pl!

"Pokaż nam w ciekawej stylizacji mebel lub dodatek, bez którego nie wyobrażasz sobie życia przy dziecku!"



Wraz ze sklepem twojemeble.pl mam dla Was kilka wspaniałych nagród!

1. Zegar ścienny




2. Porcelanowy kubek termiczny Sagaform



3. Torebka żółta z trzema robotami Snack Rico Iris


4. Łapacz snów w wybranej kolorystyce



Aby wziąć udział w konkursie należy:
1. Polubić fanpage Twojemeble i Magia książki
2. Przesłać na adres konkurs-magiaksiazki@wp.pl zdjęcie ciekawej stylizacji mebla lub dodatku, bez którego nie wyobrażasz sobie funkcjonowania przy dziecku!
3. W mailu podać, którą nagrodę najbardziej chcielibyście otrzymać, oraz wybrać nagrodę alternatywną. O tym do kogo trafią poszczególne nagrody zdecyduje kolejność na podium :)

Konkurs trwa do 30.04. Wyniki podam najpóźniej 5 maja.

Wysyłając zdjęcie zgadasz się na jego publikację na stronach organizatorów konkursu

wtorek, 31 marca 2015

Wielkanocne DIY - królik z papieru



 
Tym razem z pomocą przyszedł mi wujek Youtube!

Poniżej zamieszczam filmik z instrukcją wg której powstały te cudowne króliki! Idealnie nadają się do napełnienia cukierkami lub małymi jajeczkami. I nie myślcie sobie, że jest to dla Was za skomplikowane. Robiąc wszystko krok po kroku wg. filmiku na pewno Wam się uda :)


piątek, 27 marca 2015

Pokój Róży - odsłona druga!

Ciąża to był cudowny czas przygotowania, kiedy z wielką starannością próbowałam urządzić nasze pudełko od zapałek, czyli niewielki pokoik Róży. Jak pisałam już wcześniej, większość rzeczy jeszcze długo będzie cieszyć tylko mnie, bo dla dziecka najważniejsze są na razie czysta pielucha, pełen brzuszek i miłość rodziców. Ale czy nie ważne jest też to, aby dobrze czuć się w dziecięcym pokoiku? Ja za każdym razem jak do niego wchodzę, czuję satysfakcję, że udało mi się cokolwiek z tego pomieszczenia wykrzesać!
Jako że posiadam, jak wiele kobiet, gen odpowiadający za ciągłą chęć przestawiania mebli, postanowiłam dokonać kilku zmian w stosunku do tego co powstało jeszcze w ciąży. Dodatkowo do wszechobecnego różu i szarości dołączyła mięta. Gdybym drugi raz miała się decydować na kolor ścian, prawdopodobnie wybrałabym biały. Kolor który mamy jest ładny, ale w niedoświetlonym pomieszczeniu się nie sprawdza...



Tak wygląda całość. Jak było wcześniej możecie zobaczy tutaj -> KLIK
Przestawienie mebli spowodowało, że zrobiło się zdecydowanie więcej miejsca! A myślałam, że na tak małej przestrzeni nie jest to możliwe.



Łóżeczko jak widać cierpi na nadmiar poduszek i niebawem Róża przestanie się w nim mieścić! ;)
Literka R -  Betty's Home
Poduszka chmurka - IKEA
Mis szumiś - Szumisie.pl

Nowość Ikea. Miętowe pudełka z kolorowym wzorem ożywiły pomieszczenie i idealnie wpasowały się w całość.

Pudełka - Ikea

Szlafrok - Netto
Rampers - F&F
Pudełko na chusteczki - Baby dream
Małe pudełka - Ikea
Plakat - piwnooka.pl
Wieszak - Ikea
Konik - Empik
Świeczka - Pepco




Kolejną rzeczą, która idealnie pasuje do naszego pokoiku jest Lampa Lamps&Co, którą mamy dzięki internetowemu sklepowi twojemeble.pl
Sklep dba o klienta, do którego podchodzi bardzo indywidualnie. Konsultanci doradzają i opiekują się klientem. Do tego darmowa dostawa i ogromny wybór mebli i dodatków wielu producentów! Jednym słowem, dla każdego coś dobrego. Warto zajrzeć na ich stronę -> KLIK

Lampka - Twojemeble.pl
kotek - Zunialove
Miś - Berceuse Art
Łapacz snów to oczywiście moje dzieło :)

Tutu czeka, aż Róża trochę podrośnie :)


Półka z Pepco zagościła w wielu domach... Jak widać też nie mogłam jej się oprzeć! Powiesiliśmy ją tak, żeby zostało miejsce na jeszcze jedną, którą niebawem zakupię :)



Biblioteczka stale się rozrasta! :) Ale o tym już niebawem osobny wpis.


Przewijak to chyba najbardziej funkcjonalny mebel w pokoju! Nie wymieniłabym go na nic innego! Tekstylny kosz to dzieło mojej teściowej. Pomieścił wszystkie misie i kocyki i jest świetnym rozwiązaniem w takim małym pokoiku. Mogę go bez problemu upchnąć w kącie i nie dość, że się dopasowuje do pokoju, to jeszcze dobrze wygląda.


Puf, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Cudowne kolory, piękna tkanina i kolejny miętowy akcent w pokoju. Pufa trafiła do nas ze sklepu twojemeble.pl

Pufa Lamps&Co - Twojemeble.pl
Pudełko - Pepco


Połączenie różu i szarości bardzo mi się do tej pory podobało, ale w pewnym momencie zaczęło być trochę zbyt mdłe. Dodałam więc kilka czarno-białych dodatków i wprowadziłam kolejny kolor - miętę. Kilka drobiazgów ożywiło pokój i teraz jest w nim jeszcze przyjemniej! Lampka cudownie oświetla wieczorami pomieszczenie i nieużywany dotąd fotel do karmienia dostał drugą szansę, bo fajnie posiedzieć przy "dzieciach na paradzie"

Marzy mi się już własne mieszkanie, w którym będę mogła zaszaleć, póki co jednak, muszę niestety zaadaptować tę niewielką przestrzeń, która dysponujemy. Jak Wam się podoba lokum Róży?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...