Przeżywam ostatnio spory kryzys. Zmęczenie i brak czasu dają mi się we znaki. Odkrywam co znaczy być robotem wielofunkcyjnym. Zadziwia mnie coraz częściej, ile można zrobić w 10 minut!
Róża to dziecko, na które raczej nie można narzekać. Płacze standardowo, do niedawna przesypiała noce, dużo się uśmiecha, dzięki czemu szybko zapominamy o cięższych momentach. Dlaczego więc matka przeżywa kryzys?
Odnalezienie się w nowej roli nie jest łatwe. Macierzyństwo wbrew pozorom nie jest kolorowe i usłane różami. Nadmiar kilogramów po ciąży, wypadające włosy, problemy z karmieniem, ciągłe niewyspanie i zmęczenie i przede wszystkim brak czasu na cokolwiek, powodują, że łatwo się zagubić. Po początkowej euforii, pojawiają się momenty zwątpienia. Cudownie jest śledzić postępy własnego dziecka. Uwielbiam odkrywać, że Róża osiągnęła kolejny poziom... A to złapie zabawkę, a to włoży ją do buzi, a to gęga godzinami, sama przewraca się na brzuszek i z powrotem. Jestem z niej naprawdę dumna! Cieniem na to wszytko kładzie się jednak fakt, że ja sama na długo stanęłam w miejscu. Przynajmniej jeszcze kilka chwil temu tak mi się wydawało.
Zaczęłam więc szukać pozytywów, udowadniać sobie, że w tym wszystkim ciągle jest miejsce na MNIE, tak po prostu, bez samolubstwa. O dziwo pomagają mi drobnostki takie jak szminka na ustach czy jakieś nowe ubranie. Bo pewnie nie tylko ja w pierwszej kolejności pędzę na dział dziecięcy? A jakaż to odmiana kupić jednak coś dla siebie! A jak cudownie było wybrać się do fryzjera!
Na początku miałam spore opory, żeby korzystać z pomocy innych. Jakoś nie po kolei ułożyło mi się w głowie, że w ten sposób okażę słabość. Ale jaka to ulga, kiedy ktoś zostaje z dzieckiem i można chociaż na godzinę wyjść samemu z domu! Albo, kiedy tata bierze córkę, a mama może... nie nie, nie posprzątać! Może coś zrobić dla siebie! Drobnostki, których chwytam się niczym tonący! I chociaż zdarza mi się, że ze zmęczenia nie jestem w stanie wstać w nocy do dziecka, albo że po prostu płaczę z bezsilności, to powoli, powolutku znajduję własną ścieżkę.
A co u Róży?
- Śpi w ciągu dnia niewiele.
- Odkryła, że pozycja przodem do świata, to najfajniejsza z możliwych pozycji do noszenia...
- Gęga i uśmiecha się do rodziców o 4 nad ranem, bo to najlepszy na to czas.
- Powoli ogarnia, że jak coś trzyma w rękach, to najlepszym na to miejscem jest buzia.
- Razem z szumisiem terroryzuje rodziców, którzy starają się temu torrorowi nie ulegać.
- Po trzech miesiącach na butelce z odciąganym mlekiem, odniosła sukces i wróciła do piersi!
- Uwielbia oglądać czarno białe filmiki, przeznaczone dla małych dzieci na youtubie.
- Zmieniła rozmiar na 62-68, chociaż taki z niej chudzielec, że spodenki wszystkie z niej lecą.
- Coraz mniej ulewa!
Małe, wielkie zmiany!
Mam pytanko, które ostatnio mnie zajmuje.. tym bardziej, że za około miesiąc nastąpi mój wielki dzień i przywitamy syna (a dzielnie śledzę każdy Twój wpis).. Od jakich pieluszek należy zacząć przygodę niemowlaka? Ostatnio z mężem spędziliśmy sporo czasu między regałami z abstrakcyjnymi dla nas nazwami i funkcjami pieluch.. Co się przydaje na początek? Jakie wziąć do szpitala? Bardzo proszę o podpowiedź.. trzymiesięczne doświadczenie to dla mnie już tak ogromny staż i niebywała znajomość tematu, że z pewnością doradzisz coś optymalnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Olga w dwupaku :)
Do szpitala jedno opakowanie pieluch nr 1 (new born). Łącznie zużyliśmy chyba dwa takie opakowania (mieliśmy z Pampersa) i przeszliśmy na rozmiar 2. U nas sprawdziły się początkowo Pampersy, Dady trochę przeciekały :) Od jakiegoś czasu wróciliśmy jednak do biedronkowych Dad i się sprawdzają. :) Nie kupujcie za dużo jedynek, bo nie ma to chyba sensu (No chyba, że dzieciaczek urodzi się drobny i malutki). Lepiej zrobić zapas dwójek :) U nas wszyscy w prezencie przynosili i tu ewentualnie też najlepiej zaznaczyć, że chcecie dwójki :)
UsuńW razie czego pisz na maila iza.bela19@wp.pl
Nie mam za dużo doświadczenia, ale zawsze mogę Ci podpowiedzieć co się u mnie sprawdziło :) Chociaż każde dziecko jest inne...
Pozdrawiam!
Doskonale pamiętam, jak przeżywałam to samo co ty. Najgorsze było to, że miałam ciągłe wyrzuty sumienia, że bez przerwy marzę o chwili dla siebie. W duchu myślałam, że coś ze mną nie tak, że jestem złą matką - egoistką. To błąd. Ale wiem to dopiero teraz kiedy Tymek ma 5 lat. Mama musi miecz czas tylko dla siebie. To zdrowe dla niej i dla dziecka! Życzę ci dużo siły i wspaniałych chwil z Różą i z samą sobą:)
OdpowiedzUsuńPiękna ta Wasza "drobinka" :)
OdpowiedzUsuńChoć nie mam dziecka, cieszę się, że piszesz szczerze, bez lukru. Zauważyłam, że coś się w tej kwestii zmienia w społeczeństwie - pojawia się coraz więcej głosów ukazujących początki macierzyństwa jako bardzo ciężki okres i na dotychczas postrzegane jako wyrodne matki spogląda się już nieco inaczej.
Siły życzę!
Ostatnio zastanawiałam się, jak bardzo marnowałam kiedyś czas - w porównaniu z tym, ile potrafię zrobić teraz w tych krótkich chwilach, gdy dziecko śpi albo jest spokojne. Ile czasu zmarnowałam, jak wiele można wycisnąć z dnia!
OdpowiedzUsuńA ja mam wrażenie, że radzisz sobie rewelacyjnie. Twoje mieszkanie jest piękne, urządzasz, dekorujesz, inspirujesz no i te łapacze snów przecudne! Wydaje mi się, że jesteś świetnie zorganizowana, choć wiem, jaką czasem cenę trzeba zapłacić, jak chce się zrobić coś więcej albo znaleźc chwilę na swoje pasje, dla SIEBIE.
Jeśli chcesz, zajrzyj na mój blog (olenna.blogspot.com) - ostatnio pisałam na podobny temat, nie chcę się powtarzać (zwłaszcza, że zaraz będę musiała karmić... no i spać, w końcu :) )
Kurcze, to mnie taki kryzys dopadł o całe 1,5 miesiąca wcześniej. Wszystko pięknie, dziecko robi coraz to nowsze rzeczy, a ja? Jakby mnie ktoś zamknął w szklanej kuli, w której jedynie się egzystuje, nie idzie się naprzód.
OdpowiedzUsuńJeśli możesz "sprzedać" Róże komuś pod opiekę i zająć się tylko sobą i własnymi przyjemnościami, to rób to jak najczęściej! Wierz mi, Ciebie i tak ma najwięcej! :)
No i wielkie gratulacje z przejściem na pierś! Ja się strasznie bałam tego, że Córę, jeśli będę chciała karmić moim mlekiem, to tylko odciągniętym przez butlę, a ja przez laktator naciągnę se biust do kolan ;) Ale na szczęście Córa przypomniała sobie, że i z piersi da się nakarmić :)
Oj mnie wlasnie przeraza caly ten kryzys...jeszcze przed porodem, ale juz coraz bardziej sie boje, ze nie dam rady, tymbardziej, ze bede sama:/
OdpowiedzUsuńNie stresuj się na zapas! Dasz radę :) Tylko pamiętaj w tym wszystkim o sobie :)
UsuńMam tak samo jak Ty lalalalalala ;) A muszę zaznaczyć, ze Tymon ma 3.5 roku a Julian 2 latka. A za miesiąc pojawi się Laura. Kiedy mój maz ma wolne i kiedy położenie juz dzieci wsiadam w samochód. Jade albo do sklepu albo cos zjeść. Sama. Samiusienka. Wystarczy mi odpalić samochod i czuje jak garb dnia ucieka gdzieś, stres się ulatnia a nerwy na dzieci zamieniają się w 'oni są przeciez tacy kochani'. Tak to juz jest. Nie da się siedziec w domu z dziećmi bez przerwy i nie zwariowac. Dac sobie szanse ? Czemu nie. Wracam zadowolona. Spokojna. Maz się cieszy, ze baba nie marudzi a dzieci maja szczęśliwa mamuske gotowa na następny dzień. Dzięki Mężu za te Twoje dyżury przy dzieciakach :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty lalalalalala ;) A muszę zaznaczyć, ze Tymon ma 3.5 roku a Julian 2 latka. A za miesiąc pojawi się Laura. Kiedy mój maz ma wolne i kiedy położenie juz dzieci wsiadam w samochód. Jade albo do sklepu albo cos zjeść. Sama. Samiusienka. Wystarczy mi odpalić samochod i czuje jak garb dnia ucieka gdzieś, stres się ulatnia a nerwy na dzieci zamieniają się w 'oni są przeciez tacy kochani'. Tak to juz jest. Nie da się siedziec w domu z dziećmi bez przerwy i nie zwariowac. Dac sobie szanse ? Czemu nie. Wracam zadowolona. Spokojna. Maz się cieszy, ze baba nie marudzi a dzieci maja szczęśliwa mamuske gotowa na następny dzień. Dzięki Mężu za te Twoje dyżury przy dzieciakach :)
OdpowiedzUsuńMi podobne uczucie towarzyszy od narodzin corki ktora ma dopiero 3 tyg. Teoretycznie nie mam na co narzekac, figura po ciazy nic a nic sie nie pohorszyla, maz mi pomaga we wszystkim, coreczka malo placze,super je itp.
OdpowiedzUsuńMam jednak poczucie,ze juz nigdy nie bede miec czasu dla siebie,nigdy sie nie wyspie, no i karmienie piersia jest dla mnie udreka :( Ale nie wyobrazam sobie zeby ja tego pozbawic,
Echh moze potem bedzie lepiej
A