środa, 31 grudnia 2014

ROK 2014...

Nie miałam w planach podsumowań jednak kiedy przysiadłam dzisiaj nad kawą, uświadomiłam sobie jak bogaty w doświadczenia był ten rok, zarówno te pozytywne jak i bardzo złe. 
Dlatego napiszę, ku pokrzepieniu, że nawet od największego dna można się odbić...
Poprzedniego Sylwestra spędziliśmy z jeszcze nie mężem we Lwowie i był to chyba jeden z najpiękniejszych naszych wyjazdów, zakończony oświadczynami. Do domu wróciłam jako narzeczona, a chwilę później okazało się, że jestem w ciąży... Radość wielka ale w sercu zagościł niepokój, którego nie mogłam z niego wyrzucić. Ciąża niestety od początku nie przebiegała prawidłowo i chociaż moja lekarka robiła wszystko żebym się na zapas nie martwiła, ja czułam, że jest naprawdę źle. Po przeleżeniu kilku tygodni niestety poroniłam... Ogromny ból fizyczny i psychiczny. Złość na wszystkich ludzi, powtarzających teksty typu "dobrze, że stało się to teraz a nie później"... Dla mnie różnicy nie było żadnej... Straciłam dziecko i nieważne, że to dopiero 10 tydzień. Ból w sercu pozostanie do końca życia. Jako, że mieliśmy już wtedy zaplanowany ślub na koniec kwietnia, postanowiłam właśnie na tym się skupić. Nie obyło się jednak bez psychologa i pomocy z zewnątrz. Rozmowa z kimś obcym naprawdę wiele dała... Po miesiącu wróciłam do świata żywych, pracy i planowania ślubu, na który niewiele czasu mi zostało. Mimo to udało się zrobić wszystko tak, że zarówno cywilny jak i kościelny okazały się cudownymi chwilami. Zwłaszcza kościelny ślub, który wzięliśmy w Bieszczadach w Cerkwi w Łopience. Cudowny klimat, po ślubie ognisko i  ucztowanie w starej łemkowskiej chacie :)
I właśnie podczas tego wyjazdu, kiedy kompletnie odrzuciło mnie od alkoholu, zorientowałam się, że po raz kolejny jestem w ciąży! Wszyscy lekarze z którymi miałam do czynienia zgodnie twierdzili, że powinnam przynajmniej trzy miesiące zaczekać... I tak właśnie planowałam, ale widocznie gdzieś u góry ktoś to wymyślił inaczej...
 Na początku czułam wielki strach, że historia może się powtórzyć, jednak z każdym tygodniem i każdym kolejnym badaniem, zaczynałam odczuwać coraz większą radość z oczekiwania.... I tak oto jestem na finiszu, wiele osób nam kibicuje, żeby Róża w końcu wyszła. Ona chyba jednak postanowiła zacząć swoje życie już w nowym, 2015 roku!

Czekamy więc na Różę i pamiętamy o tej istotce, której nie dane było z nami pozostać...

A na koniec kilka wspominkowych zdjęć z tego roku.... Ciąża gości tu na co dzień, więc tym razem zdjęcia ślubne.











13 komentarzy:

  1. Piękne, wzruszające słowa na koniec roku! Codziennie "obserwuję" Wasze oczekiwanie i kibicuję całym sercem! Oby ten rok był dla Was szczęśliwy! Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, wzruszyłam się. Życzę Wam dużo szczęścia. Wierzę, że 2015 będzie jednym z najszczęśliwszych w Waszym życiu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie!!! Dużo pogody ducha w nadchodzącym roku!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze wiem, co czujesz, bo przerobiłam podobną historię. W moim przypadku 8 lub 9 tydzień, choć nie było żadnych powodów do niepokoju. A tu nagle - plamię... W św. Szczepana trafiłam do szpitala i ...

    Do świata żywych wróciłam szybko, ale funkcjonowałam w nim przez pół roku jak żywy trup. Moja praca mnie dobiła. Stałam się innym człowiekiem. Zgorzkniałym, pustym, złym, smutnym.

    Nie. Nie czekaliśmy trzy miesiące. Nie mogłam. Zresztą podobno to jest tak, że organizm kobiety sam wie, kiedy jest gotów. Jeśli jest - wystarczy miesiąc, dwa - zasłyszałam od koleżanki, która zasłyszała od swojego mądrego lekarza. Rzeczywiście mądrego, bo teraz jest z nami Hania. Ma dziś miesiąc. Bałam się tej ciąży, ale... pragnienie i zaufanie były silniejsze. Tegoroczne Święta były naprawdę piękne.

    Znałam Twoją historię i bardzo się cieszę z Twojego szczęścia.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie podobnie. Czekałam miesiąc. Ściskam i trzymam kciuki za pozytywne rozwiązanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie napisane i bardzo wzruszająco. Róża już niedługo będzie z Wami i będziecie najszczęśliwsi na świecie! Pozdrawim

    OdpowiedzUsuń
  7. Od pewnego czasu obserwuje Twoj Instagram, dzisiaj po raz pierwszy zawitalam na bloga. Bede tu czestszym gosciem ;)
    Czekam juz chyba razem z Toba na Roze. Pozdrawiam serdecznie i zycze wszystkiego najlepszego w Nowym Roku dla calej Rodzinki!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  8. Iza - wzruszyłam się, bo mam podobne doświadczenia... 13 tydzień i... Nie chcieliśmy czekać, chociaż lekarz, podobnie jak Tobie zalecał kilka miesięcy na regenerację organizmu. Niestety mijał czas i nic. Omal się wtedy nasze małżeństwo nie rozsypało - pojawiły się kłótnie, pretensje, właściwie nie wiadomo o co i po co. Lekarz kręcił głową, dawał jakieś prochy i bardzo nikłą nadzieję. I nagle, po trzech latach,kiedy już właściwie pogodziliśmy się z wizją rodziny dwuosobowej okazało się, że jestem w ciąży. Przebiegała bez zakłóceń, urodziło się 4,5 kg szczęścia. Dzisiaj Piotrek ma 9 lat (w kwietniu skończy 10) i jest tym co najlepszego spotkało nas w życiu.

    Ściskam serdecznie i życzę wiele szczęścia na Nowy Rok :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutna historia, ale z happy endem w postaci Róży :)
    Kościółek genialny!

    OdpowiedzUsuń
  10. To faktycznie nie miałaś łatwego roku, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. Mam nadzieję, że rana w serduszku się w końcu zabliźni, a Róża już niebawem wyjdzie z cieplutkiego i przytulnego mieszkanka. :)
    Świetne fotki ślubne i jaka piękna Panna Młoda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi się łezka w oku zakręciła, bo w pierwszej ciąży miałam podobnie, jednak Synek okazał się dziesięć razy silniejszy niż wszyscy przewidywaliśmy i mimo wielu perypetii pojawił się na tym świecie... Szczerze współczuję takich doznań, a zarazem gratuluję postawy i życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Przeszliście z mężem wielki test i zdaliście go na piątkę, bo to, że niebawem pojawi się Maleńka jest tego najlepszym dowodem. Życzę Wam dużo zdrówka i pełnego radości Nowego Roku! Mocno ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  12. u mnie też zaczęło się wszystko od poronienia, po którym nie potrafiłam się przełamać i odstawić ponownie zabezpieczeń. jednak los sam zadecydował i przyniósł nam maleństwo w najmniej komfortowym momencie - byliśmy na drugim końcu świata w podróży, gdy dowiedzieliśmy się o ciąży, a za chwilę czekała nas przeprowadzka międzynarodowa...teraz jesteśmy w 7 miesiącu i uważam, że był to najlepszy moment :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...