poniedziałek, 22 grudnia 2014

Ostatni tydzień ciąży?!



Muszę ponarzekać, bo siedzi we mnie tak wielka frustracja, że jak gdzieś tego nie rozładuję, to chyba wybuchnę...
Pewnie nie jedna z Was przeżywała ostatni tydzień ciąży... Więc też wiele z Was wie, jak różne emocje targają człowiekiem...
Po skończonym 38 tygodniu lekarka obwieściła, że może się zdarzyć, że do terminu (21.12) mogę nie dotrzymać... Pojawiła się wtedy pełna mobilizacja. Szybko spakowała się torba do szpitala (nawet po krakersy od razu pobiegłam!) w domu zawisł karnisz, bo groziłam, że bez tego nie rodzę, mąż rury skończył malować, choinka się ubrała, prezenty spakowały... Gotowość na 100%! Minął tydzień, podczas którego z dnia na dzień pojawiał się we mnie coraz większy strach przed tym co będzie... Na litość Boską, przecież ja w życiu pieluchy nikomu nie zmieniałam! No nie licząc ćwiczeń na biednej Znajce, której rozmiar New born ewidentnie nie pasował...  No i nie wzięliśmy pod uwagę tego, że pies od dziecka trochę się różni... Posiada w końcu ogonek ;) Żarty żartami, ale strach zaczęłam czuć naprawdę wielki... Kolejna wizyta w 39 tygodniu i pani doktor stwierdza, że chyba jednak tak szybko się z Różą nie przywitamy... Róża powiedziała STOP - nie wychodzę. I siedzi w brzuchu mamy uparcie. W dniu terminu, za sugestią lekarki zgłosiłam się do szpitala... Jak to w polskiej służbie zdrowia bywa, nikt nie był zachwycony, że zawracam głowę, ale ponieważ wkraczamy w sezon świąteczny i więcej wizyt u swojej lekarki nie mam, kontrolne KTG i USG wydawało mi się jak najbardziej na miejscu. Wizyta w szpitalu wprowadziła mnie w stan, który musiałabym określić bardzo brzydkim słowem... Bo co odpowiedzieć lekarzowi, który pyta ze złością "Po co Pani w ogóle przyjeżdżała!?" Moja odpowiedź "Bo mi się już w domu nudziło" nie za bardzo go chyba rozbawiła... Płacę składki, to chyba raz na kilka lat mogę się po prośbie w szpitalu zjawić... Całe badanie zajęło mu kilka chwil, a przynajmniej ja jestem spokojniejsza, że wszystko z dzieckiem dobrze...
I tak się zastanawiam... Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć, że pierwszy raz w życiu jestem tuż przed porodem i nie wiem jakie są zwyczaje?! Na wychodnym usłyszałam, że najlepiej jakbym się zgłosiła pod koniec roku... No chyba, że NAPRAWDĘ będę miała potrzebę...

Minął więc termin, przestałam się nastawiać na cokolwiek, teraz to w sumie nawet bym wolała święta jednak w domu spędzić... Szkoda tylko, że większość dolegliwości postanowiła mnie na sam koniec ciąży wykończyć. Odkryłam, że da się spać na siedząco! Kiedyś to tylko na brzuchu zasypiałam, a teraz proszę... Jaki to człowiek robi się elastyczny. Zgaga przeżywa jakąś kulminację. Gaviscon, który do tej pory ratował mi życie, teraz prawie nie daje efektu... Czego nie zjem, to albo zwracam, albo mam żar tropików w przełyku! Zabijam klina klinem, stworzyłam magiczną miksturę składającą się z miodu, wody, cukru, cytryny, pomarańczy i mandarynki, która dodana do ciepłej herbaty, powoduje chwilową ulgę... Na zimno niestety ma już działanie odwrotne... Jeść też nie mogę. Wmuszam w siebie na siłę, żeby nie paść na twarz... Wyniki badań oczywiście tragiczne, a GBS dodatni...
A wracając do spania... Oczywiście nawet jakbym mogła spać w pozycji optymalnej, to pewnie nie pozwoliłaby mi  na to przemieszczająca się brzuszkowa. O ile w dzień brzuch jest przyjemnie miękki w nocy robi się twardy jak kamień. Poduszka do spania dla kobiet w ciąży już nie daje rady... Tak więc wstaję rano i wyglądam jak Zombie. Rano... czyli o 13. A jak już wygrzebię się z pościeli to i tak nie mam siły na nic innego jak walnięcie się na złożoną kanapę... Każda czynność to wyzwanie!

I tak właśnie dzisiaj postanowiłam, że się nie dam, że coś zrobię! Książki nowe do recenzji przyszły, a i starych się trochę nazbierało, to pomyślałam, że zrobię zdjęcia na bloga. Przesunęłam stół pod okno (czy to dało więcej światła mam wątpliwości, w końcu za oknem szaro, buro i ponuro...), przygotowałam sobie różne tła, gadżety, światełka, cytrynki, choinki i nawet kakao z piankami żeby ładnie było! Biorę aparat, kilka zdjęć na próbę i bateria pada. Wkładam kolejną, trzy zdjęcia i też pada... Zaglądam do torby, a ładowarki brak... Została u ojca. Posprzątałam ładnie to co przygotowałam, wypiłam kakao, które spowodowało mega zgagę i rzuciłam się na kanapę... I tak już na tej kanapie chyba do porodu zostanę...

A strach powoli znika, zastępuje go zniecierpliwienie i jakaś ekscytacja tym co będzie :)

Pomarudziłam i już mi trochę lepiej ;)

Jak tam Wasze świąteczne przygotowania?



12 komentarzy:

  1. jakie to poduszki dla kobiet w ciąży?? Kurczę, czego się człowiek nie dowie ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://allegro.pl/poduszka-dla-kobiet-w-ciazy-kojec-ciazowa-d-spania-i4843143412.html Coś takiego :) Genialny wynalazek :D

      Usuń
    2. Kasiek wydaje mi się że chodzi o taką poduchę w kształcie rogala.

      Usuń
  2. Śmieszne to nie jest, ale bardzo przyjemnie mi się ten tekst czytało. Trzymam kciuki za rozwiązanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Iza, już blisko. A wszystko czym się martwisz ( w sensie pieluch i innych rzeczy przy dziecku) przejda same, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Tez tak miałam, panika ze sobie nie poradzę minęła. I jakoś instynktownie wszystko robisz.
    A takiego lekarza bym spuscila na drzewo. W tym momencie badania usg i ktg są normalne. Lekarze potrafią to lekceważyć, też mnie to spotkało, ale już przy porodzie.
    Wałcz o swoje. I nie daj się zbyć, bo nikt nie zadba o Twoje maleństwo lepiej niż ty. Nie ma co się zdawać na lekarzy, bo ich często gubi rutyna i świąteczny klimat. Też to sprawdziłam.
    Brzuch ci się " stawia" i twardnieje. Więc masz skurcze, pewnie przepowiadajace.
    Trzymam kciuki i konyroluję na bieżąco co u Was ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak powyżej, ja też nie miałam pojęcia o obsłudze noworodka i jakoś samo mi przyszło. Dasz radę i walcz o swoje w szpitalu, to oni mają Tobie i Róży służyć, a nie odwrotnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko będzie dobrze, niektóre dzieciaki po prostu lubią posiedzieć dłużej u mamy :) Moja koleżanka powiedziała, że sobie przeciągnęła to leżakowanie do miesiąca :D A co! :D
    Trzymam kciuki, żebyś się jednak trochę wyspała i pozbyła zgagi bo to okropna rzecz jest... no a potem żebyś cieszyła się grzeczną i śliczną córeczką :) Wesołych świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Iz, nie martw się - ja też się bałam, że niczego nie umiem i tak mało wiem, a pewne rzeczy przychodzą potem same...a zresztą położna pomoże, wyjaśni, nauczy...

    Moje ostatnie tygodnie to masakra - katar, zatoki,, wszystko pozatykane, w nocy - bezsenność, ciągłe wycieczki do ubikacji, kręgosłup, ciężkość...

    A do szpitala, jak już będziesz po terminie, mają obowiązek Cię przyjąć. Co prawda nie polecam Ci się pchać tam na święta, ale potem - jak najbardziej.

    Pozdrawiam mocno! Wytrwałości i optymizmu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz spać nie możesz a po porodzie to zapomnij o spaniu... drzemki to tak, ale spanie snem sprawiedliwych to chyba już tylko po 18 dziecka :P liczę dni i godziny...
    Ja urodziłam w 38/39 tygodniu niespodziewanie :)
    Termin porodu miałaś wyznaczony na dzień moich urodzin ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie póki masz czas :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czułam się identycznie... dodam, ze moje dzieci urodziły się Starsza 10, a Młodszy 9 dni po terminie. Kiedy ja drżałam z niepokoju, co tak długo, lekarz powiedział, że taki mój urok. I choćbym miała 10 dzieci to wszystkie urodzą się po terminie... Młody urodził się w ogóle 30.12 ;) Więc znam przedzieranie się przez izbę przyjęć w święta. W końcu 30go, kiedy przyszłam na ktg, rzekłam mojemu lekarzowi, który coś zagadywał, żebym przyszła po nowym roku, że nie wyjdę dzisiaj z tej porodówki, dopóki nie urodzę. No i Młody urodził się o 17.40 :) Wiem, zę to frustrujące, ale jeszcze trochę wytrzymasz, a potem już z górki. Pozdrawiam! PS. Obstawiam Wigilię dla Róży ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja muszę powiedzieć, że nie wiem jak to jest, bo urodziłam w 37 +4. Na ostatniej wizycie 3 dni przed porodem PAni dr powiedziała, że z pewnością urodzę wcześniej ....
    trzymam kciuki kochana

    OdpowiedzUsuń
  10. Iza jestesmy z Tobą. A wiekszosc wprawy jak przewijanie czy karmienie piersia przyjdzie same😊 tez sie tym martwilam ( urodzilam 18.11.14 ) ale naprawde nie ma czym sie martwic.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...