poniedziałek, 29 grudnia 2014

Jeannette Kalyta "Położna. 3550 cudów narodzin"

Pewnie większość z Was kojarzy głos Jeannette Kalyty, z dość często emitowanej reklamy radiowej żelu do higieny intymnej. Reklamodawca zdecydowanie przesadził z częstotliwością, przez co cała Polska już po krótkim czasie miała dość, a słysząc "Nazywam się Żanet Kalyta, jestem położną..." przełączała radioodbiornik na inną falę. Mało kto zainteresował się tym, czy Jeannette rzeczywiście jest położną i jakie są jej osiągnięcia.
Położna w swojej autobiograficznej opowieści zaczyna od momentu, kiedy sama rodziła, a przypadło to w trudnych dla matek latach 80-tych. Kobiety traktowano wtedy przedmiotowo i obcesowo, nie pozwalano na pierwszy kontakt z dzieckiem, brakowało intymności w całym akcie przyjścia na świat nowego życia. Wtedy też autorka powzięła postanowienie. Obiecała sobie, że nigdy nie będzie bezduszną położną, trybikiem w wielkiej fabryce rodzenia. Już na stażu, gdy odbierała swój pierwszy poród, zaraz po pojawieniu się dziecka położyła je matce na brzuchu, umożliwiając tym samym kontakt rodzącej z potomkiem. Spotkało się to z wielką dezaprobatą ordynatora, który ostentacyjnie opuścił salę, jednak było też początkiem zmian jakie miały zajść w polskim położnictwie.
Poród napawa przerażeniem każdą przyszłą matkę. Zwłaszcza, kiedy wcześniej wysłuchują opowieści swoich mam o tym, jak to się kiedyś rodziło, jak to wszystko wygląda itd. Wiele się zmieniło przez lata na lepsze, jednak nadal strach przed pozostaje. Jeannette w swojej książce trochę odczarowuje akt wydania na świat dziecka. Nie minimalizuje bólu jaki matkę spotka, jednak oswaja z jego istnieniem, daje wskazówki jak godnie i świadomie przejść, te bądź co bądź, trudne momenty. Położna podaje wiele przykładów porodów, które odbierała, poświęca dużo uwagi zarówno pacjentkom, jak i ich partnerom. Jej oczy skierowane są przede wszystkim na człowieka, więc pewnie dlatego stała się tak popularna...
 
Kalyta udowodniła, że mając własną wizję i dążąc uparcie do jej realizacji, można skruszyć nawet najtwardsze mury. Jest prekursorką zmian w położnictwie, a ta publikacja świetnie owe zmiany przybliża. Widzimy jak na przestrzeni lat zmieniały się szpitale i zmienili się przede wszystkim ludzie. I chociaż dalej można trafić na relikty starego systemu, to różnica w stosunku do tego co było jest przeogromna. A część tych zmian to zasługa właśnie autorki. Zmusza młode matki, które coraz częściej zamawiają cesarskie cięcia (praktyka, o której usłyszałam od znajomej pracującej w szpitalu), do zastanowienia nad tym, jak ważny dla dziecka i kobiety jest poród i odwodzi od pochopnego podejmowania decyzji o tym jak ma przebiegać.
"Położna. 3550 cudów narodzin" to lektura, która wciąga od pierwszej strony, bawi, wzrusza, daje do myślenia. Nie jest to poradnik, jednak polecam wszystkim, którzy niebawem będą witać na świecie dziecko, jak i tym, którzy dopiero to planują.

4 komentarze:

  1. Czytałam i posiadam z autografem (tegoroczny łów z Targów Książki) :) świetna książka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam i czeka na przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tylko Pola przestanie być takim stalkerem zabieram się za nadrobienie książkowych zaległości i tę książkę również mam w planach pochłonąć. W ciąży miałam tyle czasu na czytanie, a teraz....aaaaah! Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję Maleństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już tyle razy czytałam pozytywnych opinii na temat tej książki, że sama chętnie ją kupię :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...