środa, 12 sierpnia 2015

To jak to jest z tym terrorem?!

Chodzi za mną ta notatka od dłuższego czasu... A w zasadzie od czasu, kiedy przestałam karmić piersią. I już w tym momencie, kiedy to piszę, mój umysł obsesyjnie wyobraża sobie, że wszystkie mamy to czytające zadają sobie pytanie... A dlaczego nie karmi piersią?! Toż to najlepsze! 
Tak, czuję się sterroryzowana!
Wszystkie kampanie, które mają na celu propagowanie karmienie piersią wśród matek są świetne, wszystkie mamy, które pokazują jakie piękne jest karmienie i ile pożytku dla dziecka z tego płynie są super... Tylko dlaczego mam ciągle wrażenie, że spory odsetek mam, które niestety z różnych przyczyn swoich pociech własnym mlekiem nie karmi, może czuć się tym wszystkim zaszczuta?
Nie karmimy się z Różą już ponad dwa miesiące. Nie była to moja decyzja, natura sama zadecydowała i pokarm praktycznie zanikł. Nie będę się wgłębiać, zaczęła się era mleka modyfikowanego... Róża niespecjalnie chyba odczuła różnicę, za to ja ryczałam po kątach z rozpaczy, że robię dziecku krzywdę. Jaką krzywdę?! 
No właśnie... racjonalna część mnie mówi mi, że to nic złego... A emocjonalna szaleje.

I teraz pytanie... Czy to ze mną jest coś nie tak, czy też dość agresywne kampanie odsuwające na margines mamy podające mm mogły spowodować w mojej głowie taką sieczkę?

Przy okazji natrafiłam na dyrektywę unijną dotyczącą marketingu produktów zastępujących mleko kobiece, bo cena mleka może wykończyć, zwłaszcza tego DHA.

Artykuł 8, punkt 3.

Producenci i dystrybutorzy mleka początkowego nie powinni dostarczać do powszechnego stosowania lub bezpośrednio do kobiet ciężarnych, matek niemowląt lub członków ich rodzin, bezpłatnych lub o obniżonej cenie w / w produktów, próbek produktów lub innych przedmiotów w formie upominków, także pośrednio przez system opieki zdrowotnej lub pracowników służby zdrowia.


Rozumiem, że  rozdawanie próbek nie jest najlepszym pomysłem, ale dlaczego na mleko początkowe nie można zrobić promocji? Czy naprawdę mamy karmiące z radości, że w Realu 15% rabatu na mleko, odstawiłyby pociechy od cycka i pobiegły na zakupy?! Nie.  Mleko początkowe kupują mamy, które już podjęły decyzję, a często po prostu zostały do niej zmuszone.

I teraz powinny odezwać się głosy mówiące, że nie ma złego pokarmu, że każda kobieta jest w stanie karmić piersią itd. Może i tak jest, ale poradni laktacyjnych u nas jak na lekarstwo, w niektórych szpitalach po porodzie otrzymamy pomoc, w  innych co najwyżej złe spojrzenie i tekst typu "no niechże Pani przystawi to dziecko, bo płacze i płacze". Początki nie są łatwe, później niby z górki, ale łatwo popełnić błędy, a żeby ich uniknąć brak fachowej wiedzy wokoło. 
Leżałam z dziewczyną, która po cesarce nie miała ani kropli pokarmu. Nocami siedziała z laktatorem, w ciągu dnia przystawiała dziecko co chwila do piersi, wypijała baniaki wody, parzyła herbatki laktacyjne i stosowała różne inne czary... I nic... I niech mi ktoś powie, dlaczego ta dziewczyna ma być gorsza od tych, którym się udało i karmią. Zrobiła wszystko co w jej mocy. W nagrodę za starania, może wydać 400 zł miesięcznie (jak nie więcej, jeśli jej dziecko okaże się alergikiem) na mleko.

Trudny to temat, nawet notatkę ciężko mi skończyć jakoś konkretnie. Powstała chyba trochę terapeutycznie, żebym w końcu przestała się obwiniać. Może w końcu przestanie mnie boleć widok innych mam karmiących swoje pociechy? :)

 A jak jest lub było z Waszym karmieniem? Trochę chyba bez ładu i składu znowu do Was piszę, ale jak zwykle Róża gryzie kable, więc o skupieniu się tylko na tym mogę pomarzyć :)


21 komentarzy:

  1. Lokale na chrzciny znajdziesz na ChrzcinyiKomunie.pl ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja córka we wrześniu kończy 3 lata i karmiłam ją 2,5 miesiąca, a wyrzuty sumienia, że to było tak krótko mam do dziś.. Nie umiem Cię pocieszyć lub powiedzieć, jak do tego podchodzić, bo sama nadal chyba mam z tym problem.. Ale ważne jest to, że kochamy swoje dzieci i robimy dla nich to co najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Starsze dziecko karmiłam rok i dwa miesiące, odstawiałam powolutku i długo jeszcze udało się pociągnąć jedno wieczorne karmienie. Ale z dostępem do fachowców w tej dziedzinie jest strasznie ciężko. Dostałam grzybicy kanalików mlecznych (wyguglowałam sobie z objawów), latałam od lekarza ginekologa do położnej, od przychodni do szpitala, odsyłali mnie i kazali się okładać kapustą. Pff. A bolało, cholera, jak diabli.
    Wyszukałam konsultantkę laktacyjną w Rudzie Śląskiej, pojechaliśmy, och, jaka cudowna babka. Wyprowadziła mnie z choroby, dała mnóstwo rad.
    Z drugim dzieckiem nie dałam rady dłużej jak dwa miesiące. No cóż. Myślałam, że doświadczenie już mam, że poradzę sobie, że laktator, że to, że tamto. Nie poradziłam sobie. Z płaczem wysłałam męża po mleko, nakarmiłam raz drugi i trzeci. Chowało się zdrowo (no, oprócz wrodzonej głuchoty), więc teraz, z perspektywy czasu, mogę sobie powiedzieć, że krzywdy żadnemu z nich nie zrobiłam.
    Ty też nie.
    Bądź tego pewna.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas z karmieniem jest tak że Laura wciąz wisi na piersi mając 10 miesięcy. Na początku chcialam karmić 3 potem 6 miesięcy. Nie dało się jej przestawić. Wszyscy mówili tylko pierś to najlepsze co może byc. Ok. Zgadazam się. Ale miałam dni kiedy miałam dość. Teraz córcia sama się odstawia pomalutku. Ale wiesz co najgorsze? Teraz słyszę " o boże ona ma 10 miesięcy i jeszcze na cycku? Fuj. Takie duze dziecko". I kurde jak widzisz tak źle tak nie dobrze. Doszło do tego, że nie przyznaje się że jeszcze karmię bo wstydzę się zwyczajnie że ludzie myślą , że to mój wymysł. Nasze spoleczenstwo jest pod każdym względem nawet wchodzeniem komuś do cycka nie tolerancyjne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Karmienie piersią.. trzy pierwsze tygodnie przemęczone, noce nieprzespane, bo nikt nas tego nie nauczył. Okazało się, że w szpitalu wręcz syna oduczyli, wciskając moją pierś na siłę. Dziecko zaczęło cofać języczek, co nie pozwoliło mu się prawidłowo przyssać. Szukałam po nocach w necie co robię nie tak, bo mleko było, a syn nie potrafił go wypić. Do tego urodził się drobniutki (2,8kg) i nie przybierał tak, jak powinien. Zanim zrozumiałam na czym polega nasz problem, usłyszałam wiele razy, że z pewnością mój pokarm jest słaby, albo, że go za mało (a wiedziałam, że jest inaczej). Dziewczyny, gdyby nie mój ośli upór, to uległabym i podała mm..
    Doskonale zdaję sobie sprawę, jak trudno odnaleźć się w świecie mam karmiących piersią. Do tej pory walczę z tymi, którzy chcieliby mojemu dziecku podać coś jeszcze, "bo przecież jest taki drobny", ale w mojej ocenie po pierwszym, trudniejszym miesiącu, kiedy uczyliśmy się siebie, jest naprawdę dobrze i gonimy te dzieciaczki, które na dzień dobry miały 4kg..
    Także za każdą butlą mm kryje się jakaś historia, nam się udało, ale nie ośmieliłabym się negować mam, które nie karmią piersią, bo przecież każda dla swojego dziecka chce jak najlepiej, a pomocy fachowej w tej cały czas brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też ciągle wszyscy powtarzali, że Róża drobna i czy aby na pewno mój pokarm jest dobry... Zwariować można było :)

      Usuń
  6. Temat piersi = temat rzeka... Ja sama karmiłam, jakżeby inaczej, ale nie do zalecanego wszędzie ukończonego pierwszego roku życia, a jedyne (o zgrozo!) osiem miesięcy... Synek sam się odstawił od "cycusia", ot pierwszy młodzieńczy bunt i koniec, po karmieniu. Nie da się ukryć, że terror piersiowy istnieje. Wszędzie się o maminym mleku trąbi, jakie to zdrowe, jakie dobre... Owszem, ale - masz autorko rację - wszystko byłoby cacy, gdyby za powszechnym przymusem szła też powszechna i bezpłatna pomoc dla mam, które z "cyckami" mają problemy... A poradni mało, a pomoc w szpitalu przy trudnych początkach - marna...
    Po tym, jak Synuś mnie "ostawił", strasznie rozpaczałam. Płakać mi się chciało, no i przyznam, że chlipałam po kątach...Ale w sumie szybko mi przeszło, po czym odkryłam nawet plusy sytuacji. Mam nadzieję, że i ty je wkrótce odkryjesz, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  7. no wlasnie...wszyscy najezdzaja na matki niearmiace piersia , a pomocy zadnej!
    mieszkam za granica i zaraz po urodzeniu dziecka otrzymalam pomoc jak karmic, co robic. strasznie ciezko bylo!
    potem pomoc ze specjalnej organizacji zwiazanej z karmieniem piersia, przyjezdzali do domu, co tydzien dzwonili zaytac czy wszystko w porzadku. I wiem, ze gdyby nie oni to napewno nie dalabym rady nawet miesiaca karmic piersia!
    skad mloda matka ma wiedziec co jest w porzadku a co nie, jak sobie poradzic...
    szkoda, ze nie we wszystkich krajach taka pomoc jest powszechnie dostepna

    OdpowiedzUsuń
  8. no wlasnie...wszyscy najezdzaja na matki niearmiace piersia , a pomocy zadnej!
    mieszkam za granica i zaraz po urodzeniu dziecka otrzymalam pomoc jak karmic, co robic. strasznie ciezko bylo!
    potem pomoc ze specjalnej organizacji zwiazanej z karmieniem piersia, przyjezdzali do domu, co tydzien dzwonili zaytac czy wszystko w porzadku. I wiem, ze gdyby nie oni to napewno nie dalabym rady nawet miesiaca karmic piersia!
    skad mloda matka ma wiedziec co jest w porzadku a co nie, jak sobie poradzic...
    szkoda, ze nie we wszystkich krajach taka pomoc jest powszechnie dostepna

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Iza!
    Uważam, że to mit, że każda kobieta może i powinna karmić piersią. Otóż, nie wszystkie kobiety mają tyle pokarmu, a jeśli nawet mają, to nie zawsze jest on na tyle treściwy, żeby dziecko nie było głodne. Mój wcześniak nie miał nawet dwóch kilo, jak się urodził - pokarmu naturalnego wystarczyło na zaledwie 1,5, góra 2 miesiące.Laktatorem byłam w stanie odciągnąć jedynie 30-40 ml. Dziecko wyło, a my myśleliśmy, że go brzuszek boli, że kolki... a on był zwyczajnie głodny!!! Ja byłam wykończona fizycznie (dziecko non stop chciało jeść i być przy piersi, byłam "uwiązana" przy dziecku i nic w domu nie mogłam zrobić, nawet zjedzenie przeze mnie posiłku graniczyło z cudem - i skąd tu mieć treściwy pokarm?!) i psychicznie (mały zaczynał płakać, gdy ledwo co go przystawiłam, denerwował się, ciamkał, źle chwytał brodawkę, zasypiał przy piersi zamiast jeść...). Byłam na granicy depresji poporodowej - z jednej strony presja, żeby karmić naturalnie - z drugiej naciski mojej matki, żeby dać butelkę, bo dziecko jest głodne, nerwowe i nie może płakać!! W końcu zaczęliśmy podawać mleko - przeżyliśmy wiele, zanim ostatecznie udało nam się dopasować smoczek i butelkę, którą syn zaakceptował. Jednak dziecko pije normalne mleko, nie ma na nie uczulenia (czym straszyła mnie lekarka w szpitalu). Żałuję, że karmiłam dziecko tak krótko, zwłaszcza, że wymaga ono większej uwagi i opieki niż dzieci urodzone o czasie, o normalnej wadze, ale powiedzmy sobie szczerze... czy miałam na siłę "karmić" go piersią i nadal przeżywać gehennę, a moje dziecko miało nadal głodować? Czy lepiej było nakarmić go sztucznym mlekiem, które dziecko zaakceptowało, i po którym rozwija się i przybiera na wadze tak, jak powinno? Dla mnie odpowiedź nasuwa się sama... :] I jeszcze jedno. Te wszystkie "ekspertki" i "eksperci" (bo też się tacy zdarzają) nie pamiętają, jak to było, kiedy oni mieli małe dzieci i karmili. Zdecydowana większość z nich karmiła piersią krótko lub wcale, bo takie wtedy były czasy. Na koniec... oczywiście w pełni popieram i jestem za karmieniem naturalnym, ale na Boga! Jeżeli matka nie może karmić piersią, to nie może i już, to jej sprawa, jej wybór (lub konieczność) i nikt nie ma prawa tego oceniać. Bo to ona jest matką, zna swoje ciało i możliwości, i widzi, co się dzieje z jej dzieckiem. Niestety, w towarzystwie często matki karmiące sztucznym mlekiem będą widziane jako te "gorsze" (jak to matka może nie mieć pokarmu dla własnego dziecka?! na pewno za mało się stara!) i nic na to nie można poradzić. Takie mamy społeczeństwo. Z takimi osobami lepiej nie utrzymywać kontaktów, bo i po co się dołować? :) Toksycznych ludzi należy od siebie odciąć, jak wrzód. Pozdrawiam wszystkie tolerancyjne matki (i nie tylko matki). Wszystkim kobietom w ciąży życzę natomiast mnóstwa cierpliwości i wytrwałości oraz tego, by nie nastawiały się dosłownie na nic :) Wszystko i tak weryfikuje życie (czytaj: dziecko).

    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie wszystkie kobiety mają tyle pokarmu, a jeśli nawet mają, to nie zawsze jest on na tyle treściwy, żeby dziecko nie było głodne." - mitologia powielana przez innych - też o mało co w nią nie uwierzyłam. Jest cała gama problemów przy karmieniu, ale nie można wychodzić od takiego założenia.

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest dobry komentarz do Twojego posta: http://www.hafija.pl/2014/03/nie-gan-nie-lituj-sie-mow-prawde.html

    Iza, nie jesteś w niczym gorsza. Jesteś dobrą, kochającą, odpowiedzialną matką, która ma dużą świadomość i wiedzę. To, że się nie udało - jak wyżej, jak już Ci pisałam - to inny temat. Te agresywne kampanie, jak piszesz - nie są skierowane do mam, którym się nie udało, a które z całego serca by chciały. Ty masz tę świadomość, może obracasz się w środowisku mam, które też ją mają, ale uwierz mi, że tej świadomości naprawdę brakuje. Z którą swoją znajomą bym się nie zgadała - dokarmia dziecko butlą od 3 miesiąca albo wcześniej. Czemu? "Bo się nie najada". "Bo mleko mamy za chude". "Bo mleko to woda". "Bo mało pokarmu". My się nadal karmimy, ale mieliśmy takie momenty, w których mogłam popełnić wiele błędów i posłuchać wielu "mądrych" rad naokoło. Bywały dni, kiedy Hania wisiała na cycku CIĄGLE. Bywały dni, kiedy odrzucała mi pierś i płakała po tym 10 minut - i okazywało się, że jednak chciała pierś i dopiero przy niej się uspokajała. Bywały dni, tygodnie, miesiące, kiedy Hania w dzień prawie wcale nie spała, a kiedy spała przez godzinę, to z dwoma (tak!) przerwami na karmienie (nadal tak jest, nie mam czegoś takiego, że ooo, dziecko mi śpi, mam godzinę dla siebie) - to w kontekście tego, że ponoć po mm dzieci więcej śpią - nie wiem, czy to prawda, ale koleżanki karmiące mm tak właśnie mają. I bywały dni, kiedy chciałam podać mm, bo nie wytrzymywałam psychicznie. Były poranione brodawki, było zatkane ujście kanalika, był ból. W szpitalu położne wszystkim proponowały nakładki - bo płaskie brodawki. Hanka piła przez nie dwa miesiące, na szczęście niczego to nie zepsuło - a dopiero niedawno przeczytałam u Hafiji, że naprawdę mogło. Mój wiejski lekarz patrzy na mnie coraz dziwniej, kiedy na kontrolach mówię, że nadal karmię. Mogłabym tak bez końca. Tak - bawię się we wszystkie te akcje promujące kp, stałam się wielką entuzjastką kp, wciąż pogłębiam wiedzę na ten temat. Wiejskie mitologie i miejskie legendy o chudym mleku itp. są wszechobecne. A te wszystkie akcje promujące kp i tak uważam za kroplę w morzu. I nawet, jeśli czasem można odebrać je jako krzyk, to uważam, że jest to i tak krzyk w wielkim zgiełku...

    Ta dyrektywa przywraca mi wiarę w sens tego czegoś, co się zwie UE. Na reklamy mieszanek zawsze znajdą się pieniążki. Karmienia piersią nie zareklamuje nikt. Wiem, rozumiem Twój tok myślenia - i masz tu rację, ale uwierz mi - decyzje ludzi mają naprawdę różne motywacje. Promocja mm może mieć na nie wielki wpływ.

    Wiem, że pisałaś kiedyś o tym, że zagęszczasz mleko, że Róża miała problem z ulewaniem (i jak z tym? poprawiło się, prawda?). Może to Twój pediatra zrobił błąd, nie Ty.

    Przeczytaj link, który Ci skopiowałam. I pozbądź się swojego poczucia winy i żalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz znalazłam czas, żeby odpisać... Hafiję podziwiam od dawna, i życzę, żeby walka którą prowadzi, nie okazała się walką z wiatrakami.
      Pewnie masz rację. Ja obracam się wśród świadomych mam, ale dochodzą mnie glosy o których piszesz i tak, z tym jak najbardziej trzeba walczyć. jest wiele mitów, które należałoby skutecznie obalić, ale prawdopodobnie musi wyginąc pewne pokolenie ludzi, żeby się to nie rozprzestrzeniało (żeby nie było, wszystkim życzę długiego życia ;)) Co do kampanii... problem jest taki, że właśnie wszystkie krzyczą, że mleko mamy najlepsze (Bo jest, co do tego nie ma wątpliwości), żeby karmić piersią (jak najbardziej), ale jeszcze nie spotkałam się z hasłem "nie radzisz sobie, zadzwoń tu i tu, albo zgłoś się w takie, a nie inne miejsce. W moich okolicach znajdują się poradnie laktacyjne, mieszkam w aglomeracji, ale jakoś to, że przecież mogłabym się do takiej zgłosić, nie przyszło mi nawet do głowy!
      Co do pediatry... Posłuchałam zalecenia, najpierw położnej, która nas odwiedzała dośc długo, później kolejno dwóch lekarzy. Nie wiem czy zrobili błąd czy nie, doradzając mi takie a nie inne postępowanie. Wydaje mi się, że po prostu taka jest ich wiedza, to tu gdzieś coś szwankuje.
      A co do promocji mm. Chodziło mi tylko i wyłącznie o jakieś obnizki na sklepowych półkach. Nie chcę oglądać tego w telewizji, słuchać w radiu, ale nie chcę też wydawać majątku na mleko. A nawet karmiąc jeszcze piersią był to wydatek rzędu 300 zł. Teraz mamy mleko na receptę, ze względu na alergię. Jest to refundowane, a i tak stanowi spory koszt miesięczny... Tak jak pisałam, nie zawsze jest to świadoma decyzja, często brak wiedzy, pomocy, czy po prostu mus i jak wiesz, strony medalu są dwie. Główny problem to brak wiedzy i temu trzeba zaradzić. :)

      Usuń
    2. Kochana, wiem - obniżki by się przydały, też jestem za - nie wiadomo przecież, czy w końcu sama nie będę potrzebować mm. Jednak pewnie wyglądałoby to właśnie tak, że informowałyby nas o tym reklamy z radia i TV... Cóż, marketing.

      Ja czasem wolę w ogóle nie ruszać tematu karmienia przy innych mamach, bo już się sporo nasłuchałam o swojej nieodpowiedzialności, niedoświadczeniu albo że dziecko głodzę... Na początku to jeszcze średnio umiałam się przed tym bronić, teraz umiałabym argumentować.

      Iza, najważniejsze, że Róża rozwija się zdrowo, jest radosnym i żywym dzieckiem! Amen!!! :)

      Usuń
  12. Ja ten temat przyjęłam bardzo spokojnie. Chyba dlatego że jeszcze w czasie ciąży spodziewałam się pękających brodawek, krwisto mlecznego pokarmu i mnie zwijającej się przy tym z bólu. Czyli jak nie dam rady to dziecko i tak dostanie sztuczne i koniec.... nie będę się z tego powodu biczować :P Życie zweryfikowało. Niby poród wywoływany zakończony cesarką,każdy powie " to po ptakach z karmieniem" A jednak jakoś mleko po płynęło.. na 3 dzień :P ( te trzy dni na spokojnie sama się uczyłam i Zuza się uczyła, a jak była głodna dostała dodatkowo sztuczne) fakt że w domu w pierwszych tygodniach migrowałam między piersią a butelką i owszem były z piersiami problemy,bo kanaliki zatkane..... teraz Zuza kończy 5 mies pierś jest na okrągło... ale wiem że z mlekiem sztucznym też bym sobie poradziła bo po to ono jest,jak mama nie daje rady to mleko puszkowe przychodzi z pomocą :)

    Tak więc drogie mamy trzeba to przyjąć na spokojnie bez stresu ( i tak nie przewidzisz jak to będzie), a jak teściowe czy babcie mają z tym problem to dajcie im butelkę do ręki niech sobie przypomną jakie to fajne uczucie i wtedy zaznaczcie im,że nie miały by okazji maluszka pokarmić gdyby nie ta butelka ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Okej. Pierwsza moja myśl - ale dlaczego nie karmisz? Druga - kurde opanuj się, to jej sprawa. Ja nadal karmię i na samą myśl, że niebawem koniec aż płakać mi się chce
    www.puffa.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja synka karmiłam prawie dwa lata. Drugie maluszka na pewno tyle nie będę karmić ze względu na to że będę musiała szybko wrócić do pracy, a szarpać się z odciąganiem pokarmu nie chce... niech inni myślą co chcą, ale karmienie naturalne to sprawa bardzo, bardzo indywidualna i nikomu nic do tego... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja karmiłam moją córcie dwa miesiące, miałam duże problemy z tym związane i oczywiście spotkałam się z mądralami które, mówiły, że przecież to jest najlepsze dla malucha, dlaczego? ale jak? nie chcesz? Po kilku takich uwagach i początkowym przejmowaniu się nimi postanowiłam przestać się przejmować, nadal przytakuje, tak tak masz racje mleko mamy jest najlepsze i koniec tematu, na początku miałam wyrzuty sumienia, a teraz jest mi tak dobrze, że olałam i nadal olewam te wszystkie mądrale, a wyrzuty zniknęły ...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest w tym wiele racji jednak uważam że kampanie w mediach promujące karmienie piersią są potrzebne. Nawet kosztem poczucia "zaszczucia" przez te media.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja swoją córkę urodziłam przez cesarskie cięcie, początki karmienia były naprawdę trudne. W szpitalu nie spotkałam się z pomocą a wręcz przeciwnie, z uszczypliwymi komentarzami. Po nocach płakałam i próbowałam różnych sposobów, byle tylko córcia zaczęła ssać pierś. W końcu się nam udało, ale tych kilka dni nie wspominam dobrze, wolę nie pamiętać tego co wtedy czułam. Mam zamiar karmić córkę do 6-7 miesięcy(pewnie zaraz zostanę skrytykowana).
    Moim zdaniem wszechobecna nagonka na karmienie piersią czasami jest przesadzona, a już matki które karmią dzieci piersią do drugiego czy trzeciego roku życia to zwyczajnie niesmaczna sytuacja. Myślę że jeśli karmienie piersią ma być promowane, to może lepiej zacząć od podstaw, czyli położnych etc., żeby młode matki miały prawdziwą pomoc,wsparcie,cenne rady w związku z karmieniem, a nie tylko nieprzychylne spojrzenia.
    Ponadto ceny mleka modyfikowanego to po prostu jakaś masakra..
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie https://matkatakajakwszystkie.blogspot.com/. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...