czwartek, 9 października 2014

Mężczyzna na porodówce...


Bardzo ciekawa jestem Waszych doświadczeń! Mój mąż chce mi towarzyszyć przy porodzie, ja z kolei mam trochę wątpliwości, ale raczej też jestem za. W końcu nie chciałabym być na tej porodówce sama! Intensywniej zaczęłam nad tym myśleć po wczorajszym spotkaniu w szkole rodzenia... Położna bez owijania w bawełnę mówiła jak poród może przebiegać... Mój mąż chyba troszkę się wystraszył i ciągle powtarza "Jak Ty sobie poradzisz?! Boje się o Ciebie!" No cóż... Urodzić muszę :) Łatwo nie będzie... Tylko czy on da radę i nie doprowadzi mnie przy okazji do szału?! 

Ciekawa jestem jak to u Was przebiegało... :)

10 komentarzy:

  1. Mojego męża miało nie być przy porodzie. Taka była pierwsza wersja. Druga wersja była taka, że miał być tylko na początku, a na ostatnią fazę porodu chciałam go wyrzucić. Ostatecznie był przez cały czas i dał radę bez problemu. Choć fakt, że nie stał bezpośrednio przy mnie, tylko za plecami położonej i stażystki, więc one troche mu ograniczały pole widzenia. A ja w ogóle nie zwracałam na niego uwagi, bo byłam zajęta wykonywaniem poleceń położnej. Faceci są twardsi niż się wydaje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem i polecam. Też mnie straszyli, olałem to. Na szkole rodzenia nie byliśmy, bo nie było kiedy i też daliśmy radę. Moim zdaniem ważne jest jedynie, żeby facet sam stwierdził, że jest na to gotowy. Sam poród to wspaniała sprawa, za nic w świecie bym nie zrezygnował z kolejnego (czysto hipotetycznie). Straszyli mnie, że mi żonę obrzydzi, żeby w dół nie patrzeć tylko w oczy itd. Moim zdaniem to stereotypy ludzi, którzy nie byli gotowy na poród rodzinny. Są same plusy: osobna sala, znajoma twarz, ma kto podtrzymać jak trzeba z kroplówką pochodzić, pomasować przy bólach krzyżowych... długo bym mógł pisać:) Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja chyba nie zbyt popularnie powiem i wbrew modom :D rodziłam dwa razy, raz naturalnie, drugi raz cięcie cesarskie ze wskazaniem od początku ciąży, ani za pierwszym ani za drugim razem nie chciałam, żeby mąż był ze mną, choć za drugim do czasu przewiezienia na blog operacyjny był ze mną, ale też i wcześniak nam się rodził, więc sytuacja inna. tak sobie myślę staroświecko, że kiedyś szkół rodzenia nie było i porodów rodzinnych, kobiety rodziły i rodzić będą. to jest tylko kwestia Waszych potrzeb i obojętnie co tutaj zostanie napisane, to decyzję musicie podjąć sami :) no i nie taki diabeł straszny jak go malują :D pierwszy poród trwał 4 godziny, ledwie do szpitala zdążyłam, a końcowa faza to 20 minut i jak to moja mama mówi wyplułam dziecko :D życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie nie wyobrażam, że Bartka mogłoby nie być ze mną... Mój poród właśnie taki był, całkiem inny od tego jaki sobie wyobrażałam, nie obyło się bez komplikacji i strachu o mnie, bo straciłam dużo krwi. Gdyby nie było przy mnie męża i gdybym nie widziała, że on trzyma naszego synka na rękach gdy ja 'odlatuję' przeżyłabym chyba wszystko jeszcze gorzej niż rzeczywiście przeżyłam. Poza tym każdy wcześniejszy etap przed samym rozwiązaniem jak dla mnie nie może obyć się bez męża. Mój spisał się na medal, zagadywał, rozweselał, troszczył się i choć rzeczywiście to co działo się na końcu bardzo go wystraszyło to i tak wiem, że przy następnym porodzie też ze mną będzie! I do tej pory powtarza wszystkim, że każdy facet powinien czegoś takiego doświadczyć i otworzyć sobie oczy w ten sposób :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chciałam żeby D. był ze mną. Z resztą on sam mówi, że "to też jego sprawka", więc czuje, że powinien ze mną być. Czuje i chce. Ale los tak się potoczył, że czeka nas CC, a niestety w naszym kraju "cesarka rodzinna" to rzadkość :) Jesteśmy z tego samego miasta, może zdradzisz którą Szkołę Rodzenia i szpital wybrałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła rodzenia Magdamed na Szombierkach, a rodzić chcę w Rudzie Ślaskiej. A Ty gdzie?

      Usuń
    2. Ja w poniedziałek wybieram się do Gliwic, początkowo wybrałam ten szpital ze względu na znieczulenie, które bez problemu można tam nieodpłatnie dostać, jednak teraz, nawet przy CC pojadę tam. Bardzo przyjemny oddział porodowy jak i poporodowy. Są również sale o podwyższonym standardzie (odpłatnie). Kobiety tam pracujące też przyjemne. Do szkoły rodzenia również tam chodziliśmy, ale słyszałam, że ta w Szombierkach jest też bardzo fajna :) Co do szpitala, to chyba gdyby nie Gliwice, to również zdecydowałabym się na Rudę :)

      Usuń
    3. Nawet nie wiedziałam, że w Gliwicach taka dobra porodówka! :) Ja wybrałam Rudę, bo bardzo polecały mi koleżanki rodzące... Na pewno nie chciałabym trafić do Bytomia. Raz mi się zdarzyło leżeć na tym oddziale i nigdy więcej nie chcę!
      A szkoła rodzenia świetna. Położna ma fajne podejście do ludzi, do tego jest bardzo zabawnie :)

      Usuń
    4. taa, mi też zdarzyło się raz leżeć na oddziale w Btm... Never again! Myślę, że żyjemy w takich czasach, że bez problemu od szpitala można oczekiwać dużo więcej, niż to co oferuje nam ten w naszym mieście :)

      Usuń
  6. Fajne przeżycie taki poród rodzinny. Mój mąż miał swoje obawy ale postanowił, że bedzie stał na z góry ustalonej pozycji ;) On sam scen drastycznych nie doświadczył a dla mnie był ogromną podporą, chociażby dlatego że był, wodę podawał i czoło wycierał zwilżonym ręcznikiem. A przecięcie pępowiny to +10 pkt do męskości ;) Pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby wszystko potoczyło się zgodnie z Waszymi planami :))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...