Wybór nosidła wcale prostą sprawą nie jest, zwłaszcza, kiedy zamierzamy nosić w nim dziecko częściej, niż tylko sporadycznie, a nawet nosząc od czasu do czasu, trzeba zwrócić uwagę na to, do czego dziecko wkładamy. Ważne jest ułożenie dziecka w takowym i wcale nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy, żeby pewne rzeczy zobaczyć i ogarnąć samemu. Ważne jest też, żeby nam rodzicom było wygodnie, w końcu na nas spoczywa cały, niemały ciężar. Nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy widzę malutkie dzieciaczki, wiszące przodem do świata, a cały ciężar spoczywa na ich narządach płciowy... Gołym okiem widać, że coś jest nie tak. Nie jestem specjalistą, ortopedą, ale zdrowy rozsądek podpowiada mi,że to nie może być dla dziecka dobre.
Piękną akcję propagującą zdrowe noszenie dzieci zrobiła Matka Córek! Hasztag #nicminiewisi obiegł internet, jednak w dalszym ciągu jest gros kobiet, które uznają tylko swoje zdanie i nawet po zwróceniu uwagi na problem, obstają przy swoim twierdząc, że przecież chcą dla dziecka jak najlepiej... ale wisiadła nie zmienią... Nie rozumiem :)
Wracając do naszego nosidła... Na Tulę zdecydowałam się dlatego, że jest dobra i zdrowa dla dziecka (trochę się oczytałam i mam nadzieję, że faktycznie tak jest;)), a przy okazji ma bardzo niebanalny design. W końcu noszę ją na sobie to też chciałabym coś z tego mieć ;)
Cena 465 zł, sporo, naprawdę sporo. Ciułałam na nią dość długą chwilę, ale nie żałuję ani złotówki jaką wydałam. Zamawiałam na stronie gomama.pl ze względu na duży wybór wzorów i darmową wysyłkę. Dodam, że ekspresową, a i gratis cukierki i notes dostałyśmy, no i odręcznie napisany list ;)
Tula zrewolucjonizowała moje życie. Przyznaję, że jestem raczej z tych leniwych, którzy na myśl o całej wyprawie, pt. wózek, torba, pies, dziecko, po prostu rezygnują. Teraz nie mam wymówki, pakuję Różę do nosidła i śmigam... I tak oto:
Oddałam książki do biblioteki (wypożyczyłam jeszcze będąc w ciąży).
Nie dzwonię do taty, żeby kupił i przyniósł mi śmietanę do obiadu, kupuję sama.
Nie dzwonię do męża, żeby jadąc z pracy załatwił milion spraw dla mnie, załatwiam sama.
Wychodzę z psem... Sama :P
I tak mogłabym pewnie jeszcze trochę powymieniać.
Róża nosidło uwielbia, jeszcze się nie zdarzyło, żeby w nim zapłakała, czy była marudna. siedzi i ogląda świat. Jak była mniejsza dość często nosiliśmy ją w chuście, teraz jej motanie jakoś mnie przeraża i ze względu na szybkość i wygodę przeszliśmy na nosidło. W czasie ciąży nabawiłam się problemów z kręgosłupem i często po prostu czuję bój nosząc dziecko na rękach. W nosidle jest dużo wygodniej, moje plecy nie doskwierają. Jedyna wada, jaką odnalazłam, to to, że kiedy dziecko noszę z przodu, z tyłu ocierają mnie paski (być może mam coś źle naciągnięte i podregulowane?). No i nie jestem w stanie sama załadować dziecka na plecy, przynajmniej nie mam jeszcze pojęcia jak to zrobić :)
Polecam Wam zajrzeć do Matki Córek, zwłaszcza jeśli stoicie przed wyborem nosidła. To matka taka jak każda z nas, która dla dziecka chce jak najlepiej i jak najlepiej wykorzystuje swoje doświadczenie i wiedzę. Poniżej zamieszczam kilka linków do jej wpisów, które były mi w jakimś stopniu pomocne :)