Nie miałam w planach podsumowań jednak kiedy przysiadłam dzisiaj nad kawą, uświadomiłam sobie jak bogaty w doświadczenia był ten rok, zarówno te pozytywne jak i bardzo złe.
Dlatego napiszę, ku pokrzepieniu, że nawet od największego dna można się odbić...
Poprzedniego Sylwestra spędziliśmy z jeszcze nie mężem we Lwowie i był to chyba jeden z najpiękniejszych naszych wyjazdów, zakończony oświadczynami. Do domu wróciłam jako narzeczona, a chwilę później okazało się, że jestem w ciąży... Radość wielka ale w sercu zagościł niepokój, którego nie mogłam z niego wyrzucić. Ciąża niestety od początku nie przebiegała prawidłowo i chociaż moja lekarka robiła wszystko żebym się na zapas nie martwiła, ja czułam, że jest naprawdę źle. Po przeleżeniu kilku tygodni niestety poroniłam... Ogromny ból fizyczny i psychiczny. Złość na wszystkich ludzi, powtarzających teksty typu "dobrze, że stało się to teraz a nie później"... Dla mnie różnicy nie było żadnej... Straciłam dziecko i nieważne, że to dopiero 10 tydzień. Ból w sercu pozostanie do końca życia. Jako, że mieliśmy już wtedy zaplanowany ślub na koniec kwietnia, postanowiłam właśnie na tym się skupić. Nie obyło się jednak bez psychologa i pomocy z zewnątrz. Rozmowa z kimś obcym naprawdę wiele dała... Po miesiącu wróciłam do świata żywych, pracy i planowania ślubu, na który niewiele czasu mi zostało. Mimo to udało się zrobić wszystko tak, że zarówno cywilny jak i kościelny okazały się cudownymi chwilami. Zwłaszcza kościelny ślub, który wzięliśmy w Bieszczadach w Cerkwi w Łopience. Cudowny klimat, po ślubie ognisko i ucztowanie w starej łemkowskiej chacie :)
I właśnie podczas tego wyjazdu, kiedy kompletnie odrzuciło mnie od alkoholu, zorientowałam się, że po raz kolejny jestem w ciąży! Wszyscy lekarze z którymi miałam do czynienia zgodnie twierdzili, że powinnam przynajmniej trzy miesiące zaczekać... I tak właśnie planowałam, ale widocznie gdzieś u góry ktoś to wymyślił inaczej...
Na początku czułam wielki strach, że historia może się powtórzyć, jednak z każdym tygodniem i każdym kolejnym badaniem, zaczynałam odczuwać coraz większą radość z oczekiwania.... I tak oto jestem na finiszu, wiele osób nam kibicuje, żeby Róża w końcu wyszła. Ona chyba jednak postanowiła zacząć swoje życie już w nowym, 2015 roku!
Czekamy więc na Różę i pamiętamy o tej istotce, której nie dane było z nami pozostać...
A na koniec kilka wspominkowych zdjęć z tego roku.... Ciąża gości tu na co dzień, więc tym razem zdjęcia ślubne.